Polska jako jeden z nielicznych krajów w Europie nie posiada elektrowni atomowej. To duży błąd, jeśli chcemy być naprawdę niezależni energetycznie i mądrze dywersyfikować rodzaje energii. 

Jeśli spojrzymy na mapę europejskich elektrowni atomowych, nasz wzrok od razu przykuje jedna wielka pusta plama. To Polska. Nie posiadamy ani jednej elektrowni atomowej. Dla porównania, Niemcy mają takich obiektów jedenaście, Francja szesnaście, Czechy trzy, Węgry dwa, Ukraina pięć, Bułgaria dwa, Rumunia i Słowacja po jednym. Jesteśmy wręcz otoczeni energią atomową, która służy stabilności naszych sąsiadów. Właśnie z tych powodów cieszy fakt, że w końcu rozpoczęliśmy prace nad tym, żeby zbudować własne „jądrówki”. 

Przez lata naszą opinię publiczną paraliżował strach przed kolejnym Czarnobylem, co oczywiście było też podsycane przez tych graczy biznesowych i politycznych, którzy mieli interes w blokowaniu budowy polskiej elektrowni atomowej. Strach całkowicie irracjonalny i niepoparty danymi, bo przykłady innych państw udowadniają, że katastrofy, takie jak ta, która miała miejsce w pobliżu miasta Prypeć 36 lat temu, zdarzają się naprawdę rzadko. Warto dodać, że w tym przypadku był dodatkowy czynnik – Związek Radziecki, z całą jego niekompetencją, fuszerką i ukrywaniem wypadków. Niestety płyn Lugola w szkole, komunikaty w mediach i atmosfera grozy to coś, co wielu Polaków pamięta z tamtych czasów do dziś. To trochę jak z samolotami. Prawdopodobieństwo katastrofy jest minimalne, jednak jeśli się zdarzy, to wywiera na nas największe wrażenie. Przypomnijmy sobie też, ile razy słyszeliśmy o wypadkach w kopalniach, a ile o katastrofach elektrowni jądrowych.

Jednak żeby oprzeć się na argumentach, zastanówmy się, co przemawia za korzystaniem z energii atomowej i włączeniem jej w miks energetyczny państwa? Przede wszystkim są to jedne z najbardziej wydajnych źródeł energii dostępnych dziś dla ludzi. Mogą produkować ogromne ilości energii z małych ilości paliwa. Siłownie jądrowe są znacznie tańsze w eksploatacji w porównaniu na przykład z kopalniami węgla, czy instalacjami do przetwarzania i przesyłania gazu. Dzięki temu są w stanie szybciej uniezależnić gospodarkę od innych źródeł energii oraz zapewnić bezpieczeństwo energetyczne. Co więcej, „atomówki” z oczywistych względów zapobiegają wyczerpywaniu się paliw kopalnych i są najbardziej ekologiczną formą produkcji energii, ponieważ nie emitują gazów cieplarnianych. Z kolei dzięki rozwojowi energetyki jądrowej budowa takich obiektów nie jest dzisiaj skomplikowanym zadaniem, a użytkowanie i produkcja energii nie niesie ze sobą absolutnie żadnego niebezpieczeństwa dla ludzi. Systemy bezpieczeństwa w XXI wieku są na tyle zaawansowane, że Czarnobyl 2 po prostu nie ma szans się wydarzyć. 

Produkcja energii atomowej to także korzyści dla portfeli wszystkich odbiorców końcowych, takich jak duże zakłady produkcyjne, miasta, czy w końcu mieszkańcy. Niskie koszty produkcji przekładają się bowiem na niskie rachunki za prąd. Szczególnie ważne jest to dziś, w takich czasach, kiedy ceny za korzystanie z elektryczności rosną w zastraszającym tempie. 

Biorąc więc pod uwagę te argumenty, cieszą wszystkie te komunikaty z rządu, które świadczą o kolejnych krokach przybliżających nas do budowy własnych elektrowni. Na początku listopada Rada Ministrów przyjęła uchwałę, w której wskazano, że pierwsza elektrownia atomowa powstanie we współpracy z amerykańską firmą Westinghouse. Ale na tym nie koniec, ponieważ w Seulu podpisano list intencyjny, którego sygnatariuszami były polskie ZE PAK, PGE i koreańskie KHNP. Celem jest budowa elektrowni w Pątnowie obok Konina. Na stole leży też oferta trzeciego projektu, ale jego szczegóły poznamy w niedalekiej przyszłości. 

Mamy więc pierwsze realne projekty, które napawają optymizmem, co do powstania elektrowni jądrowych w Polsce. Można by rzec: w końcu! W końcu będziemy bowiem w pełni niezależni energetycznie i w końcu będziemy mieć dostęp do taniej energii elektrycznej. I nie ma się czego bać. Czasy partactwa, fuszerki i standardów Związku Radzieckiego na szczęście są dawno za nami. 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here