Międzynarodowe Targi Poznańskie są do dziś jednymi z najdłużej działających targów w Europie. Bez nich Poznań byłby zupełnie innym miastem. Rozmowa z Prezesem Zarządu Międzynarodowych Targów Poznańskich Panem Przemysławem Trawą.
Międzynarodowe Targi Poznańskie kojarzą mi się z dwudziestoleciem międzywojennym, złotym okresem rozwoju polskiej gospodarki, gdy trzeba było budować Rzeczpospolitą od nowa, gdy powstał port w Gdyni i kompleks przemysłowy Stalowej Woli. Czy może Pan Prezes opowiedzieć o historii Międzynarodowych Targów Poznańskich?
Zacznijmy w takim razie od zdania – Maj 1921 rok, odbywa się na tych terenach pierwszy Targ Poznański. Do tego doprowadziła inicjatywa kupców poznańskich. Jeden z tych kupców, o nazwisku Mazurkiewicz, już po uzyskaniu przez Polskę niepodległości wyjechał do Lipska, gdzie od dłuższego czasu odbywały się Targi Wzoru. Zresztą do tej pory nazywają się Munster Messe, czyli Targi Wzoru. Targi wzoru tym się różnią od jarmarku, że na jarmarku podchodzi pan do straganu czy stoiska sprzedawcy i Pan kupuje. Natomiast na targach ma Pan wzór. Pan tego wzoru nie kupuje, Pan go tylko ogląda i na tej podstawie podejmuje Pan decyzję, czy tę maszynę kupić, czy to rozwiązanie kupić, et cetera. Tak więc nowoczesne targi powstały w Niemczech, w Lipsku pod koniec XIX wieku. No i tenże Mazurkiewicz pojechał na pierwsze powojenne targi w Lipsku, po powrocie spotkał się z kupcami poznańskimi i powiedział „My możemy też to zrobić”.
I zaczęły się prace. Równolegle zaczęły się też prace w dwóch innych miejscowościach, mianowicie w Gdańsku i we Lwowie. Ale najbardziej dynamicznie rozwinęły się targi poznańskie. Dzięki konsekwencji, a może przede wszystkim dzięki wystawie, która był zorganizowana w 1929 roku. To jest Powszechna Wystawa Krajowa na dziesięciolecie odzyskania Niepodległości. I ta Powszechna Wystawa Krajowa, która w świadomości jeszcze wielu starszych ludzi funkcjonuje, to jest mit założycielski Międzynarodowych Targów Poznańskich. Niektórzy mówią również, ze jest to mit założycielski współczesnego Poznania, który swoje korzenie bierze z pozytywizmu i pracy organicznej. Bardzo typowej dla tego regionu. I to stworzyło potęgę Międzynarodowych Targów Poznańskich. Przed wojną. Po wojnie teren był całkowicie zniszczony, 9 kwietnia 1944 roku 399 bombowców amerykańskich zbombardowało ten teren, ponieważ tutaj była niemiecka fabryka części do Focke-Wulfa. Po wojnie, znów garstka entuzjastów postanowiła reaktywować funkcjonowanie targów. Targi funkcjonowały do roku 1949, w 1950 roku targi dotknęła reforma Minza, który zlikwidował handel, uznano że targi są niepotrzebne. Targi umierały. Reaktywacja nastąpiła w 1955 roku. I trwa do dziś.
Do 1989 roku targi jednak się odbywały w jakiejś namiastce. Jak to wyglądało w okresie komunizmu?
Konstytucja Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej wprowadzała instytucjonalny model monopolu handlu zagranicznego. Co to znaczy? To znaczy, że węglem mogła handlować tylko jedna centrala handlu zagranicznego, obrabiarkami – jedna centrala handlu zagranicznego Metalexport, żywnością roślinną– jedna centrala handlu zagranicznego Agros, mięso – Animex. Zaś organizacją targów mogła się zajmować jedna centrala pod nazwą Międzynarodowe Targi Poznańskie. Byliśmy kompletnym monopolistą na tym polu. Po drugie Targi funkcjonowały jako swego rodzaju okno na świat. Wejście na Targi to było tak, jakby Pan dostał paszport i wizę. Była to jedna z nielicznych okazji kontaktu z kulturą i osiągnięciami świata zachodniego. Tu pokazywano pierwsze mercedesy, tu pokazywano pierwsze pralki, tu pojawił się telewizor. Także każdy chciał zobaczyć te cuda, które powstawały za żelazną kurtyną. Tu w końcu kupić można było to, co poza bramami Targów kupić było trudno. Można było napić się Coca-Coli. To był taki inny świat. Targi funkcjonowały więc dobrze, gdyż wola władz państwa decydowała czy targi się odbędą czy też nie. Władze decydowały, czy będą jedne targi czy też trzy lub cztery. Musieliśmy uzyskiwać zgodę Ministerstwa Handlu Zagranicznego. Ten okres dla targów Poznańskich nie był zły. Z jednym wyjątkiem. Targi nie miały pieniędzy. Ponieważ nie były samodzielnym przedsiębiorstwem, tylko jednostką Izby Handlu Zagranicznego. Wszystkie zarobione pieniądze były więc przekazywane do Warszawy. Do tej pory istnieje syndrom antywarszawski w poznaniakach, związany z Targami Poznańskimi. Dlatego nie mieliśmy pieniędzy na stawianie jakichkolwiek nowych pawilonów. Stąd nazwy niektórych pawilonów. Obecnie znajdujemy się w pawilonie włoskim. Ponieważ ten pawilon został wybudowany ze środków włoskich. Włosi go wybudowali i dzięki temu mogli przez kilka lat wynajmować tu przestrzeń za darmo. Jest pawilon amerykański i angielski. Na tych samych zasadach. Był pawilon radziecki. Już go nie ma. Był pawilon NRD-owski, też już go nie ma. Także z tamtych środków powstawały pawilony targów.
Ale na zewnątrz widać przede wszystkim modernizm przedwojenny.
Tak. Jest kilka obiektów, które są zabytkami. I najważniejszym naszym zabytkiem jest konstrukcja stalowa, na której opiera się symbol Poznania czyli iglica. Przed wojną na tej konstrukcji opierała się wieża ciśnień. Wieża została zaprojektowana przez znanego pruskiego architekta Poelziga. I została wybudowana w 1911 roku. Wówczas wokół owej wieży ciśnień odbywała się pruska wystawa rolna. Czyli już za czasów pruskich na tych terenach odbywały się wystawy. Innym zabytkiem jest pawilon, który dziś służy niestety jako magazyn, to jest pawilon numer 12.
Przejdźmy zatem do lat 90-tych. Upadł Mur Berliński, otworzyły się granice i nadszedł kapitalizm.
Nastąpiła erupcja przedsiębiorczości. Zamiast jednej centrali handlu zagranicznego, pojawiło się mnóstwo przedsiębiorstw pragnących handlować zarówno na terenie kraju, ale też z myślą o eksporcie. Ta erupcja spowodowała, że ilość podmiotów gwałtownie wzrosła na rynku. I wszyscy chcieli występować na Targach. Uznali bowiem, ze jest to znakomity instrument promocji własnych towarów, a po drugie mogli tutaj obejrzeć dokonania konkurencji. To było źródło informacji. Lata 90-te z mojego punktu widzenia, to najlepszy okres Międzynarodowych Targów Poznańskich. Jak też dla wszystkich podmiotów gospodarczych. To był czas, gdy pieniądz rzeczywiście leżał na ulicy.
Kontynuujmy zatem naszą podróż w czasie. Minęły złote lata 90-te i zaczyna się XXI wiek. Pojawia się konkurencja. Centra wystawiennicze budowane są w Warszawie, Ostródzie czy Kielcach. Jak Pan ocenia konkurencję i czy rynek polski jest na tyle duży, aby tworzyć tyle miejsc wystawienniczych?
Konkurencja jest rzeczą nieuchronną. Oczywiście najlepiej jest, gdy jest się na rynku samemu, ale to nie jest zdrowe. Zdrowa gospodarka polega na tym, że istnieje konkurencja. Byle mieściła się w ramach pewnych norm, przepisów i zasad. Skoro zatem konkurencja jest czymś normalnym, trzeba zastosować zasadę – jeśli nie możesz czegoś pokonać, to po prostu pokochaj. Następuje wyraźne zdywersyfikowanie. Każdy jest silny w określonych dziedzinach. Jeśli my jesteśmy silni w ekologii, to na przykład Kielce są silne w przemyśle obronnym. Tak oto nastąpiła w Polsce specjalizacja. Próbujemy oczywiście wchodzić sobie w pola, które gdzie indziej są stosowane, ale to najczęściej nie kończy się sukcesem. Bowiem rynek w Polsce nie jest aż tak bardzo rozwinięty. Najsilniejszym rynkiem w Europie są oczywiście Niemcy. Ale rynek wystawienniczy w Europie stoi. Rośnie natomiast dynamicznie rynek w Afryce. Tam jest jednak największy problem, że nie ma terenów wystawienniczych. Jeśli takie tereny powstaną, to wystawiennictwo pójdzie do Afryki. W tej chwili znakomitym rynkiem są też Chiny. Znakomitym rynkiem są też Emiraty, Indonezja i Ameryka Południowa. Także rynek polski jest rynkiem bardzo skromnym w porównaniu do tego, co dzieje się na świecie.
Jesteśmy na targach POL-ECO SYSTEM, jedynych w Polsce targach ochrony środowiska. Ale są jeszcze targi Polagra, Budma, Greenpower…
Gdyby patrzeć w punktu widzenia obrotów, które z targów generują najwięcej obrotów, to dominuje zdecydowanie dwójka – czyli targi budowlane Budma i targi maszynowe, gdzie królem jest obrabiarka maszynowa. Te dwa wydarzenia targowe są absolutnym numerem jeden. Z targami rolno-spożywczymi jest troszkę inaczej, bo przez pączkowanie z jednej Polagry powstało wiele odrębnych wydarzeń. Kiedyś w ramach Polagry była zieleń. Teraz mamy Gardenię, która zajmuje niemal cały teren. W ramach Polagry były maszyny rolnicze, teraz mamy co dwa lata Polagra-Premiery, która też zajmuje prawie cały teren, et cetera! Gdyby jednak podsumować i połączyć w jeden wszystkie wydarzenia, które wyrosły z Polagry, to zdecydowanie byłby to numer jeden! Ale nastąpiło pączkowanie, przez co te mniejsze imprezy nie dorównują obecnie tym pierwszym. Na kolejnym miejscu są meble. Meble to jest cudowna branża. Jedna z nielicznych branż, w których Polska liczy się na świecie. To jest absolutna czołówka. Nie ma nic piękniejszego dla organizatora targów, jak organizować je w dziedzinie, w której kraj jest bardzo silny. Natomiast jest udręką dla organizatora, organizować targi w dziedzinie, gdzie dany kraj jest bardzo słaby. Co to znaczy słaby i silny, to też warto powiedzieć. Na przykład najlepsze targi turystyczne w Europiei to targi w Niemczech. I to nie dlatego, że jest to kraj szczególnie atrakcyjny turystycznie. Ale Niemcy dużo podróżują. I to jest fantastyczny rynek. Dlatego wszyscy przyjeżdżają do Niemiec, ponieważ chcą sprzedać.
Od pewnego czasu odwiedzam w całej Polsce targi dotyczące odnawialnych źródeł energii, i mam wrażenie, że zamiast dynamicznego wzrostu następuje regres. Jak Pan to ocenia? Czy są szanse na poprawę?
Tego nie wiem. Natomiast wiem jedno. Organizujemy wydarzenia w dziedzinach, które kompletnie nie zależą od regulacji. Przez instytucję regulującą rozumiem rząd i samorząd. Taką dziedziną są obrabiarki do metali. One nie zależą od decyzji regulacyjnych. Ale są dziedziny, które w dużej mierze zależą. To jest ochrona środowiska. I to jest medycyna. Jeżeli tutaj przepisy sprawiają, że zmniejsza się aktywność gospodarcza, to z natury rzeczy zmniejszają się również targi w tej dziedzinie. To jest nieuchronne. Wiemy jakie są problemy z OZE. Widać wyraźnie, że OZE wzięło oddech na wstrzymanie. A jaka będzie przyszłość? Nie mnie deliberowć, ponieważ jestem poza układem regulacyjnym. Ja żyję z tego, muszę robić pieniądze.
Targi to również dyscypliny, których wcześniej nie było. Nowe technologie, informatyka, elektromobilność. Widać to było między innymi podczas rozdania tegorocznych nagród za propagowanie OZE. W kategorii innowacyjność wygrała fabryka Cegielskiego, za innowacyjny napęd do samochodów elektrycznych. Odwiedza Pan targi przecież na całym świecie. Kto jak nie Pan zna zatem najlepszą koniunkturę? Które z gałęzi gospodarki będą się Pana zdaniem najszybciej rozwijały?
Mówimy „targi” i traktujemy to jako wyrażenie homogeniczne. Tymczasem tak nie jest. Istnieją trzy typy wydarzeń targowych. Pierwszy typ to są targi kontraktacyjne. Gdzie istotą jest kontrakt. Niekoniecznie podpisywanie umowy na stoisku. Ale jeżeli przyjeżdża wystawca, to z nadzieją, że pojawi się tez klient, który będzie miał ochotę zawrzeć kontrakt w bliższej lub dalszej przyszłości. Takim przykładem są targi oprawek do okularów, gdzie wystawcy nie życzą sobie dostępu szerokiej publiczności. I mogą tam tylko wchodzić ludzie, którzy mają zaproszenie od wystawcy.
Drugi typ targów, to targi dla entuzjastów. Tutaj nie kontrakt stanowi rację istnienia, tylko emocja. Na przykład samochody osobowe. Albo też Game Arena. Gdzie młodzi ludzie walą drzwiami i oknami. Dla emocji, a nie zawarcia kontraktu. I właśnie te targi drugiego typu mają potężny potencjał wzrostu.
I wreszcie trzeci typ targów, które mieszczą się w ramach pewnej formuły, że jest wydarzenie, a temu wydarzeniu towarzyszy wystawa. Wydarzeniem może być konferencja czy kongres, i towarzyszy temu wystawa. Medycyna poszła w tym właśnie kierunku, lub na przykład zawody konne, gdzie obok można znaleźć stosika z artykułami do jazdy konnej.
O ile zatem targi kontraktacyjne stoją w miejscu, o tyle dwa ostatnie typy targów mają niesamowite możliwości wzrostu. Aczkolwiek najbardziej opłacalne dla każdego organizatora są targi kontraktacyjne.
Czy można zatem podsumować, że pomimo dużego nasycenia rynku różnego rodzaju konferencjami oraz wydarzeniami, nadal jest jednak potencjał?
Oczywiście. My patrząc szerzej na siebie mówimy, że działamy w branży spotkań. To nie są tylko targi. Proszę zwrócić uwagę jakim modom podlega samo słowo. Coraz rzadziej mówimy wydarzenie, coraz częściej zastępujemy je modnym słowem event. Targi nie umrą. Gdyż jest to rodzaj eventu. I dopóki ludzie będą się chcieli spotykać, będą istniały spotkania, eventy i targi.